Polecane posty

Przytulanie Noszę, bo bardzo Cię kocham Sen, czy to powód do płaczu? Sam na sam Spojrzenie na rodzicielstwo

piątek, 31 stycznia 2014

Kawa bez ciastka, to jak nauczyciel bez ucznia # 3

Dzisiaj pora na kolejny wpis z piątkowego cyklu "Kawa bez ciastka, to jak nauczyciel bez ucznia". Szczerze powiedziawszy kończą mi się powoli pomysły na ciasta - wiecie, że w pieczeniu jestem beztalenciem - więc jeśli jesteście zainteresowani tym cyklem proszę o pozostawienie komentarza, żebym wiedziała, że nie piekę tylko dla siebie i że poświęcenie mojej i tak nagannej figury nie idzie na marne ;) Zachęcam też do postawienia mi wyzwania podając przepis na ciasto, którego jeszcze nigdy nie piekłam... :)

Przepis na Sernik z kruszonką na kruchym spodzie wygrzebałam dawno temu w sieci. Niestety nie jestem w stanie przytoczyć źródła jego pochodzenia. Z pewnością nie jest plagiatem, gdyż wprowadziłam w nim kilka udoskonaleń ;). Jest to ciasto podwójnie przeze mnie ulubione, po pierwsze to mój ukochany sernik, a po drugie z ubóstwianą przeze mnie kruszonką, którą uwielbiam obskubywać. Też tak macie? Przepis wielokrotnie sprawdzony - mogę szczerze polecić, choć mam nadzieję, że nie muszę Was już dłużej namawiać?

czwartek, 30 stycznia 2014

Helenka i Tina

Relacje Helenki z Tiną - naszym czternastoletnim psiakiem - nie należą do łatwych. Tinę mieliście okazję zobaczyć w poście - klik. Oczywiście Helenka jest w Tinie zakochana i jestem pewna, że gdyby do tej pory  nie udało jej się powiedzieć mama, to jej pierwszym słowem byłoby Tina. Heleni uwielbia ją głaskać, wołać na sofę, pełzać za nią i krzyczeć "ejjjj". Niestety miłość Helenki nie jest odwzajemniona, albo Tina potrafi dobrze kamuflować uczucia. Jej stosunek do Helenki mogłabym nazwać obojętnością. Choć na początku wykazywała się ogromną opiekuńczością asystując nam przy każdym karmieniu, zmianie pieluszek. Jeśli Helenka zapłakała Tina zawsze biegła do nas poddenerwowana szukając pomocy, co z resztą zostało jej do dzisiaj, choć teraz tylko nas woła i idzie spać - już nie asystuje.

Obawialiśmy się, że posiadanie psa może zwiększyć ryzyko wystąpienia alergii u Helenki. Ale jeszcze przed porodem znalazłam informacje, o naukowcach z Henry Ford Hospital w Detroit, którzy na podstawie przeprowadzonych testów stwierdzili, że kontakt ze zwierzętami domowymi w pierwszych latach życia nie zwiększa ryzyka alergii, a może ją nawet w znacznym stopniu zniwelować. Poza tym kontakt dziecka ze zwierzęciem uczy je odpowiedzialności, wrażliwości, szacunku do zwierząt, a także wyzwala mnóstwo pozytywnych emocji.

wtorek, 28 stycznia 2014

Chorowitek

Dopadła nas niedawno choroba. Co ciekawe chorowaliśmy całą trójką (zgodnie z zasadą - jeśli coś robić, to całą rodziną ;) ), ale każdemu z nas dolegało coś innego. Już powoli zdrowiejemy, ale nadal nie możemy cieszyć się cudowną aurą za oknem - ośnieżonym światem. Marzę, żeby móc wyjść z Helenką na sanki, żeby pokazać jej ten piękny biały, puszek, żeby mogła go dotknąć, sprawdzić jaki jest zimny, jak się topi na dłoni, jak można lepić z niego większe kule, aż wreszcie bałwany. Choć wiem, że Helenka nie wiele z tego zapamięta, cieszę się, że będę mogła wraz z nią, na nowo uczyć się radości z rzeczy niewielkich.

Usłyszałam ostatnio piękne słowa, które ogromnie mnie wzruszyły i dodały pewności siebie w roli mamy.

niedziela, 26 stycznia 2014

Kupony urodzinowe.

Opowiem Wam dzisiaj o moim prezencie urodzinowym dla męża. Chciałam żeby był niestandardowy, zaskakujący, a przede wszystkim taki, którego mąż szybko nie zapomni i który z pewnością sprawi mu wiele radości. Oprócz podarunku kupionego w sklepie postanowiłam zrobić coś płynącego z serca, samodzielnie.

Długo głowiłam się nad pomysłem, aż w końcu z pomocą przyszły moje psiapsióły z forum Majówkowego, na którym wspierałyśmy się przez 9 miesięcy ciąży. Dziewczyny są tak cudowne, że pomimo, że nasze maluszki są coraz większe, my nadal mamy ze sobą codzienny kontakt i konfrontujemy ze sobą każdy zakup dla naszych Skarbków, chwalimy się postępami naszych pociech, ale także, gdy jesteśmy w słabszej formie - otrzymujemy od siebie bezcenne wsparcie. Bo kto nas lepiej zrozumie jeśli nie druga kobieta i mama.

Dziewczyny poddały mi pomysł tzw. "Kuponów miłości", które ja przerobiłam na Kupony urodzinowe, uprawniające obdarowanego (mojego męża) do odebrania prezentu znajdującego się na kuponie w dowolnie wybranym przez niego momencie.

Oczywiście Internet okazał się kopalnią pomysłów, jeśli chodzi o treść kuponów oraz ich wygląd. Można znaleźć nawet gotowe szablony, a że czasu nie miałam wiele, bo jak to ja - prezent wykonuję w ostatniej chwili, z Helenką na kolanach - robiłam je na wzór znaleziony w Internecie. Jak dla mnie - perfekcjonistki, jeśli chodzi o prace ręczne - kupony pozostawiają wiele do życzenia, natomiast mąż jest nimi zachwycony. Widok jego rozmarzonej miny, kiedy czytał kolejne uprawnienia - bezcenny. Od razu zaczął planować i przekładać na wierzch karneciki, którymi był najbardziej zainteresowany :). Jestem pewna, że prezent był trafiony i nie boję się stwierdzić, że jeszcze nigdy z żadnego prezentu nie cieszył się tak bardzo...


piątek, 24 stycznia 2014

Kawa bez ciastka, to jak nauczyciel bez ucznia # 2

Dzisiaj rano doszła do mnie przesyłka od My dream home, w której była nagroda, którą wygrałam w rozdawajce. Ciasteczkowy zestaw - "Pan solnik i Pani pieprzniczka".  My dream home to blog, który prowadzi cudowna, z głową pełną pomysłów, utalentowana mama. Dziękuję ogromnie za nagrodę, która okazała się inspiracją dla moich dzisiejszych wypieków.
A zatem dziś przepis na kruche pierniczki, które są doskonałym uzupełnieniem kawy. Co więcej są tak genialne w swojej recepturze, że nie psują się, lecz stają się coraz smaczniejsze wraz z upływającym czasem.
Należy pamiętać jedynie, żeby zamknąć je w szczelnym pudełku, wtedy nie nawilgną i długo utrzymają swoją świeżość. Dzisiaj podczas pieczenia ciastek tatinek był w pracy, więc sfotografowany został tylko efekt końcowy.

Przepis:
  • 750 g mąki
  • 1 kostka masła
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 200 g cukru
  • 200 g miodu
  • 1 jajko
  • 1 łyżka oleju
  • 5 łyżek śmietany 18 %
  • przyprawa korzenna (do piernika)
Wszystkie składniki szybko zagniatamy, aby ciasto nie zdążyło się ogrzać ciepłem naszych rąk. Wkładamy na około 30 min. do lodówki. Po schłodzeniu tniemy kolejno na mniejsze kawałki, cienko rozwałkowujemy i za pomocą foremek (gwiazdek, aniołków, serduszek, ciastków Shrekowych, itp.) wycinamy ozdobne kształty. Oczywiście możemy zangażować do tego dzieci ;). Helenka jest jeszcze za mała i nie chciała pomagać :/. Na blachę kładziemy papier do pieczenia i układamy ciasteczka. Pieczemy w 180 stopniach około 7-8 min. w zależności od grubości ciasteczek. Smacznego!!  


 A może Wy macie jakieś sprawdzone przepisy? Chętnie wypróbuję w kolejnych odsłonach piątkowego cyklu wypiekowego.


Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie. 
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.


środa, 22 stycznia 2014

Przytulanie

Przytulanie jest kolejnym tematem, o który toczyłam spory z samą sobą, ze swoimi bliskimi, znajomymi, a przede wszystkim z życzliwymi sąsiadkami, co to się na wszystkim znają. Przez całą ciążę nasłuchałam się rad, co robić, jak sobie radzić z płaczącym noworodkiem, żeby (broń Boże!) nie brać go na ręce. Bo jak raz wezmę na ręce i pokażę dziecku jak jest mu dobrze przy mamie, słysząc jej bicie serca, czując jej zapach, który doskonale zna, słysząc jej oddech i kojący głos, to nigdy już dziecko z moich rąk nie zejdzie.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Sesja zdjęciowa naszego kochanego malutkiego noworodka...

Postanowiłam, że dziś pokażę Wam zdjęcia Helenki z okresu kiedy była jeszcze malutkim, słodkim noworodkiem. Helenka ma tu około 6 tygodni i walczy mocno z grawitacją, choć stara się, żeby na zdjęciach nie było tego widać ;) Głupim rodzicom zachciało się dokumentować jej plażowanie..., które widać, że ma we krwi - po mamie ;).

Dzisiejszy post to tak troszkę wbrew temu co dzieje się za oknem... Dla pogody ducha. Bo u nas pochmurno, ponuro, zimno, a śniegu brak. W dodatku troszkę chorujemy i musimy się wykurować, żeby wkrótce móc wyruszyć na sanki... o ile kiedyś pojawi się śnieg. Bo w gruncie rzeczy, piękna wiosna tej zimy...

Zostawiam Was ze zdjęciami, mam nadzieję, że zrobi Wam się cieplutko, widząc jak Helenka pięknie pręży się do słoneczka. Pozdrawiam!!!

sobota, 18 stycznia 2014

Dzień babci i dziadka - czy wybrałeś już prezent?

Dzień babci i dziadka tuż, tuż, a prezentów u nas brak. Ale może są jeszcze jakieś osoby, takie jak ja, które nie wybrały podarunku? Dla nich ten post. Helenka ma tylko jednego dziadziusia, więc u nas sprawa i tak nie jest trudna. Zdecydujemy się chyba na komplet delikatnych w dotyku ręczników, ale bez standardowych napisów "Dla Dziadka", "Od Helenki", itp. Chcemy, żeby był to prezent funkcjonalny, a nie taki, który będzie używany tylko od Święta.
dzien babci i dziadka

piątek, 17 stycznia 2014

Kawa bez ciastka, to jak nauczyciel bez ucznia # 1


Postanowiłam dawno temu, że jeśli założe bloga, a nosiłam się z tym już od dłuższego czasu,  to z pewnością nie będzie to blog kulinarny. Dlaczego? Bo znowu łaskocze to moje feministyczne ego. Choć tak naprawdę feministka ze mnie żadna - zbyt bardzo kocham mężczyzn… Postawiłam więc na blog parentingowy.

Gotowanie to moje hobby. Uwielbiam spędzać w kuchni długie godziny, choć w erze Helenki nie mam już takich możliwości. Moja praca zawodowa znacznie różni się od statecznego dnia codziennego, jednak kocham ją tak bardzo, że jestem w stanie zrezygnować z miana „kury domowej”.

czwartek, 16 stycznia 2014

Mała modelka

Powiedzcie mi, jak to jest, że Helenka w każdym ubranku wygląda jak mała modelka, a ja potrafię przymierzyć całą szafę swoich łachów i w niczym nie wyglądać dobrze. Zastanawiałam się czy to kwestia figury, dobrego humoru, gustu? Ale na każde z tych pytań moja odpowiedź brzmi nie... Hmmm... Figury miewałam różne, a i tak moja szafa zawsze do mnie mówiła "tu nic dla Ciebie nie ma"!! Poza tym kobiecość i seksapil nie idą w parze z rozmiarem. Humory też miewałam różne, ale wraz z humorami nie zmieniała się zawartość mojej szafy. Może to właśnie gust? Ale przecież niemożliwe żebym była aż takim bezguściem.

Może odpowiedź na pytanie powinna brzmieć, "bo jesteś kobietą"? Tak zazwyczaj sugerują mężczyźni, ale czy możemy dawać się tak szufladkować? Kobieta = pełna szafa = nie mam co na siebie włożyć? Nie mniej jednak ja w tą szufladkę chyba jestem wpisana... Choć wcale nie jest mi z tym dobrze. Moja feministyczna część mnie, nie daje mi podporządkowywać się takim banalnym stereotypom. Jako dowód, że Helenka to mała modelka, spójrzcie na poniższe zdjęcia.

 

środa, 15 stycznia 2014

Święta

Święta, święta i po świętach - jak głosi klasyk. Dzisiejszy wpis zdecydowanie fotograficzny. Helenka z prezentami na tle naszej żywej choinki. Ta choinka to tak na prawdę moje marzenie. W moim rodzinnym domu zawsze gościła tylko sztuczna. Chciałam, żeby Helenka z tych pierwszych wspólnie spędzonych Świąt cokolwiek zapamiętała, długo nad tym myślałam i ostatecznie skupłam się na zapachach. Upiekłyśmy razem pierniczki, ozdabiałyśmy dom pomarańczami ponakłuwanymi goździkami, całym mnóstwem świecidełek, reniferków i bałwanków, głównie robionych przeze mnie ręcznie.

Chcę Wam pokazać też jak duża jest już moja córeczka, ponieważ wcześniejsze zdjęcia, były rekonstrukcją okresu kiedy Helenka była jeszcze cichutkim noworodkiem. Teraz mój czerwony kapturek pokazuje już swój charakterek ;) Łobuziara kochana. Zapraszam!!



wtorek, 14 stycznia 2014

Karmienie dzieci energią z kosmosu...

Do problemu podchodzę niezwykle emocjonalnie i osobiście, ponieważ zostałam nim dotknięta na samym początku macierzyństwa i odcisnęło to na mnie ogromne piętno. Temat dotyczy matek, które z jakichś względów - czy to zdrowotnych, czy też osobistych - nie karmią dzieci piersią. Ja należę do tych matek - nie z wyboru lecz z konieczności - i chciałabym zabrać głos, ale zacznijmy od początku...

Zachodząc w ciążę czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie, noszącą pod swym sercem upragnione dziecko. Snułam idylliczne plany o bliskiej przyszłości, tuż po porodzie dziecka, przygotowywałam się do roli matki czytając wiele artykułów, książek, czasopism. Wszędzie podkreślano jak ważne jest karmienie piersią dziecka dla jego rozwoju, jaką więź nawiązuje z mamą, aż wreszcie jakie korzyści otrzymuje kobieta w okresie jej rekonwalescencji. W związku z czym marzyłam, ba! nawet byłam przekonana, że karmienie piersią to podstawa mojego macierzyństwa. W jednej z książek przeczytałam nawet, że "Aby być dobrą matką, trzeba karmić dziecko piersią". Przecież przyjmowanie pokarmu to podstawa ludzkiego przetrwania, a co dopiero mleka matki, wprost stworzonego dla małych ssaków.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Little Rock Queen

Rodzice Helenki to zdecydowanie rockowe duszyczki, które pragną zadbać, aby duszyczka Helenki, była również rockowa ;). Choć wydaje  nam  się, że zbyt bardzo starać się nie musimy, mając na uwadze gesty, niby jeszcze nieświadomej, bo kilkudniowej Helenki.


Jednak, gdyby to nie wystarczało i Helenka (o zgrozo ;) ) miałaby pójść inną drogą muzyczną, to wolimy zapobiegać niż leczyć, kupując jej dziecięce rockowe płyty (tu genialnie sprawdza się Arka Noego - Pan Krakers), a także rockowe ubranka, żeby w przyszłości nie było wątpliwości w jakiej rodzinie przyszła na świat ;). I tu nasza Helenka w bodziaku, w którym mama jest zakochana (szkoda, że nie robią takiej wersji dla dorosłych) - Little Rock Queen (marka nieznana) i jeansach (Next).




Nieprawdopodobnym jest jak niemowlęta szybko wyrastają ze swoich ubranek. Dziś ulubiony bodziak mamy spełnia inną funkcję...


Ale spokojnie, już zaopatrzyliśmy się w nową garderobę - tu z pomocą przychodzi sklep H&M, w którym można nabyć mnóstwo ubranek dla małych księżniczek rocka. 

Swoją drogą, kupiliśmy ostatnio Helence płytę Natalii Kukulskiej - "Natalia" - tą z Puszkiem okruszkiem i innymi piosenkami z naszego dzieciństwa. Jesteśmy nią zauroczeni. Helenka mniej - ona zdecydowanie bardziej woli Black Sabbath. A Wy jakiej muzyki słuchacie? Czy Wasze dzieci kroczą Waszą drogą muzyczną?


Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie. 
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.


niedziela, 12 stycznia 2014

Facebook

Zachęcam Was do polubienia mojej strony na Facebooku.







https://www.facebook.com/zatracajac






Będą tam umieszczane informacje o nowych postach, a także ciekawostki, które nie znajdą się na blogu. Zapraszam :)

sobota, 11 stycznia 2014

Brzuszek w obiektywie

Ciąża będąc stanem błogosławionym, powinna być wznoszona na piedestał. Trwa tylko kilka chwil (bo cóż to te 9 miesięcy) niezwykle ulotnych, dlatego warto zatrzymać je przynajmniej w kadrze zdjęciowym. Często z sentymentem wracam do moich zdjęć i rozmyślam o cudzie stworzenia... Bo "jak to możliwe, żeby z dwóch silnych istot powstała jedna..., taka kruchutka..."

Pierwszy spacer

Helenka urodziła się w maju, więc na pierwszy upragniony spacer nie musiałyśmy długo czekać. Tym bardziej, że w dniu urodzenia Helenki pogoda zmieniła się diametralnie - z chłodnej zimy w gorące lato... Zwróćcie uwagę na nasz wózek do zadań specjalnych - tzw. offroadowy ;) sprawdza się znakomicie podczas wycieczek po lesie, choć obecnie ustąpił miejsca chuście.

Złe dobrego początki.

Żadne wydarzenie w moim życiu nie przysporzyło mi tylu lęków, jak pojawienie się Helenki w domu. Brak pewności siebie, niepokój, płacz i niezrozumienie jej języka powodowały obniżony nastrój. Aż w końcu trafiłam na świetną książkę Tracy Hogg i Melindy Blau - Język niemowląt. Polecam tę książkę wszystkim obecnym i przyszłym mamom, dzięki niej zrozumiałam, że "każde dziecko jest osobą, która ma swój język, uczucia oraz niepowtarzalną unikatową osobowość, i jako takie zasługuje na szacunek". Wcześniej traktowałam swoje dziecko jako stworzenie, które wyszło ze mnie, więc powinno mnie słuchać lub przynajmniej współpracować, dopiero po przeczytaniu tych słów zrozumiałam, że Helenka, to też człowiek - w dodatku kobieta - ze swoimi humorami i jako taką muszę ją zaakceptować, a nie próbować zmieniać. Poniżej zdjęcia z początków naszej współpracy :) Różnie to wyglądało, choć nawet płacząc była taka słodka...


Pierwsze chwile w domu.

Chociaż od pierwszych chwil w domu mojej Helenki minęło już kilka miesięcy, nadal wspominam je z sentymentem - jako najcudowniejsze, ale i najbardziej nerwowe chwile w moim życiu. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że ta mała istotka jest całkowicie zależna ode mnie. W głowie kłębiło się miliony myśli. Z jednej strony spokój, bo kto da radę jeśli nie ja? Przecież przeczytałam tony książek o maluszkach. Z drugiej zaś uświadomiłam sobie, że żadna z tych książek nie była instrukcją obsługi mojej córeczki. A taka byłaby dla mnie najbardziej przydatna. Na szczęście Heleni swoim urokiem rozbroiła moje nerwy, bo jak można się bać widząc tak grzecznego, śpiącego maluszka?

piątek, 10 stycznia 2014

Zatracając się...

Zatracając się..., to pomysł na zapamiętanie tego, co w życiu najważniejsze, jednocześnie nie zatracając swojego "EGO". Dzieląc się z Wami przemyśleniami związanymi z początkami rodzicielstwa - nową "ja" w roli mamy, stylem życia, zdjęciami liczę na Waszą zadumę, nad uciekającymi nieuchwytnie chwilami... Zatracając się próbuję je złapać.