Polecane posty

Przytulanie Noszę, bo bardzo Cię kocham Sen, czy to powód do płaczu? Sam na sam Spojrzenie na rodzicielstwo

wtorek, 14 stycznia 2014

Karmienie dzieci energią z kosmosu...

Do problemu podchodzę niezwykle emocjonalnie i osobiście, ponieważ zostałam nim dotknięta na samym początku macierzyństwa i odcisnęło to na mnie ogromne piętno. Temat dotyczy matek, które z jakichś względów - czy to zdrowotnych, czy też osobistych - nie karmią dzieci piersią. Ja należę do tych matek - nie z wyboru lecz z konieczności - i chciałabym zabrać głos, ale zacznijmy od początku...

Zachodząc w ciążę czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie, noszącą pod swym sercem upragnione dziecko. Snułam idylliczne plany o bliskiej przyszłości, tuż po porodzie dziecka, przygotowywałam się do roli matki czytając wiele artykułów, książek, czasopism. Wszędzie podkreślano jak ważne jest karmienie piersią dziecka dla jego rozwoju, jaką więź nawiązuje z mamą, aż wreszcie jakie korzyści otrzymuje kobieta w okresie jej rekonwalescencji. W związku z czym marzyłam, ba! nawet byłam przekonana, że karmienie piersią to podstawa mojego macierzyństwa. W jednej z książek przeczytałam nawet, że "Aby być dobrą matką, trzeba karmić dziecko piersią". Przecież przyjmowanie pokarmu to podstawa ludzkiego przetrwania, a co dopiero mleka matki, wprost stworzonego dla małych ssaków.




Jakie było moje zdziwienie, kiedy w dwóch pierwszych godzinach po porodzie Helenka zupełnie nie była zainteresowana moją piersią. Ogarnął mnie ogromny strach - co jest grane - przecież dostała 10 pkt., to co jest nie tak. Z perspektywy czasu na to patrząc - wiem, że uważałam, że jestem złą matką, bo to na pewno ze mną jest coś nie w porządku. W kolejnych dniach pobytu w szpitalu (a niestety miałyśmy pobyt przedłużony) wszystkie matki karmiły naturalnie, a ja Helenki nie mogłam do tego przekonać. Ale nie poddawałam się, walczyłam. W noc przed wypisem ze szpitala, kiedy poprosiłam pielegniarkę o mleko modyfikowane dla Helenki, usłyszałam "Pani nie karmi piersią? I pani jest matką?". Wróciłam do sali z załzawionymi oczami i przepłakałam całą noc. Kolejnego dnia przy wypisie dowiedziałam się, że mam tak dużą anemię, że karmienie piersią jest dla mnie niebezpieczne i powinnam raczej zdecydować się na mleko modyfikowane i dlatego Helenka nie chce jeść piersi, bo mleka jest mało i  przy takiej anemii jego ilość znacznie się nie zmieni. Tylko gdzie byli Ci lekarze przez 7 wcześniejszych dni naszego pobytu w szpitalu..., zanim złapało mnie baby blues (tak, tak kochani, to dotyczy ogromu kobiet), niepewność i wreszcie krytyka ze strony pielęgniarki.


Niestety to nie koniec - trauma dopiero się zaczeła, gdy zaczełam wychodzić na spacery. Pierwsze pytania nie dotyczyły Helenki - czy jest zdrowa, czy ma kolki. Pierwsze pytanie zawsze brzmiało: Karmisz dziecko?

Nie qrwa, moje dziecko żywi się energią z kosmosu!!

Ogrom młodych matek podejmuje decyzję o karmieniu piersią wychodząc z zupełnie niewłaściwych przesłanek. Ja też powiększyłabym ten legion.Czynią to pod presją rodziny, w obawie utraty prestiżu wśród znajomych lub ulegając bezkrytycznie opinii z jaką spotkały się w jakiejś książce, twierdzącej, że nie ma innego wyboru! Drogie mamy - szczególnie przyszłe - nie nastawiajcie się w ciąży, tak jak ja to robiłam, na pewne karmienie piersią, bo jeśli się to nie uda, będziecie ogromnie zawiedzione, będziecie się czuły niepotrzebne dziecku i wyklęte w środowisku. Życzę każdej z Was, żeby mogła podejmować samodzielnie tę decyzję. Ja nie miałam wyboru. 


A jak u Was wyglądało karmienie? Początki były trudne? Podzielcie się proszę opinią, bo może ona pomóc kobietom, które dopiero spodziewają się dziecka, a czytają mój blog.


Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie. 
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.


20 komentarzy:

  1. Droga Sylwio,
    czytam to co napisałaś i łzy cisną mi się do oczu. Całkiem niedawno, bo we wrześniu 2013 roku urodziłam swojego synka i przeżyłam dokładnie to samo co Ty, łącznie z wysoką anemią. Tak samo ja Ty miałam wielkie plany co do karmienia piersią, pomimo starań nic z tego nie wyszło. W szpitalu nie otrzymałam żadnej pomocy, a kiedy pytałam jak i w jakich ilościach podawać modyfikowane (bo przecież Młody musi coś jeść) wszystkie pielęgniarki miały inne zdanie. Jedna mówiła, że tak i tyle, druga przychodziła i mówiła, że źle, że powinnam tak jak ona mówi, a jeszcze następna coś innego. Dodatkowo te spojrzenia i ton głosu, miałam wrażenie, że im przeszkadzam i nie powinnam zawracać im głowy. Zgłupiałam od tych wszystkich odmiennych informacji :( W końcu pomogła mi moja mama.
    Zdecydowanie podpisuję się pod tym co napisałaś, Drogie przyszłe Mamy nie nastawiajcie się tylko na jedną opcję co do karmienia. Życie pisze różne scenariusze i to, że będzie inaczej niż piszą w "mądrych książkach" nie znaczy, że będzie gorzej :)
    Za chwilę Mały się obudzi, idę szykować mleko – uwielbiam te chwile spędzone przy butli i mój syn też :)
    PS
    Piękne zdjęcia, a Wasza Helenka cudna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana za Twój komentarz. Przykro mi, że musiało nas to spotkać, a nasza służba zdrowia jest w tak opłakanym stanie. Uważam, że moja Helenka rozwija się prawidłowo, jest zdrowa, a przede wszystkim na pewno nie czuje się mniej kochana niż gdybym karmiła ją piersią - wbrew zasadzie, że tylko karmienie piersią pomaga w zbudowaniu właściwych relacji i nawiązaniu więzi między mamą, a dzieckiem.

      Usuń
    2. nam się też z karmieniem nie udało, płaskie brodawki, położne pomagały, ale mówiły ze cięzko będzie i bardziej one pchnęły nas na mm. ALe synek rozwija się dobrze, jest cudowny i nie czuję zeby mu czegoś brakowało. Ja na początku tym się dołowałam, ale koleżanki pocieszały. Mam przyjaciółkę, na cycku do 2 latek była i ma chyba wszystkie choroby świata:( Więc kochane, co komu pisane, najważniejsze ze dzieciaczki zdrowe i kochane. A Helenka słodka!

      Usuń
    3. A jaki duży jest już synek? Smutno mi, że Ciebie też to spotkało, choć z drugiej strony cieszę się, że nie jestem sama i mam z kim dzielić swoje smuteczki ;) Pamiętajmy, że nasze dzieci będą szczęśliwe jeśli będziemy traktować je jako niepowtarzalną, wyjątkową osobę - najważniejszą dla nas na świecie!!

      Usuń
  2. Zapraszam też do podjęcia tematu przez mamy, które karmią bądź karmiły swoje dzieci piersią, czy spotkały się z piętnowaniem matek, które z jakiegoś względu nie wybrały inną metodę.
    Szczerze powiedziawszy spotkałam się raz z opinią: Nie będę karmić, bo będę miała cyce obwisłe!! Ale to już inna historia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach!! I Helenka choć już śpi, z pewnością dziękuje za miłe komentarze, zakrywając buźkę rączkami, bo mała kokietka z niej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, chętnie przeczytałam. Doskonale Cie rozumiem Niestety u mnie podobna sytuacja z karmieniem. Tyle, że moja historia jest o wiele dłuższa i tragiczniejsza. Tak jak Ty przygotowywałam się niesamowicie do bycia matką, karmienie piersią to była podstawa dobrego macierzyństwa, do tego chciałam nosić dziecko w huście. Niestety los zaplanował zupełnie co innego. Opowiem po krótce bo nie chcę zanudzać ale rozumiem jak Ci cięzko bo mnie jeszcze bardziej. Zacznę od tego, że w ogóle nie pamiętam porodu byłam na tak silnych lekach. Po porodzie (cc) okazło się, że zachorowałam na Zespół Hellp. Miesiąc przeleżałam na intensywnej terapii walcząc o życie - dziecko na szczęście zdrowe! Po przebudzeniu z prawie dwu tygodniowej śpiączki nawet nie wiedziałam, że urodziłam, pielęgniarki informowały mnie o tym, że mam dziecko. Nawet go nie widziałam, leżałam w innym szpitalu. Nie czułam się matką, nie czułam nic do dziecka, żadnej więzi. Przez to nie miałam możliwości karmienia piersią. Na początku czułam się gorszą matką, bo karmiłam butelką ale co miałam zrobić? ledwo uszłam z życiem. Więc jeżeli słyszę takie teksty, co z ciebie za matka a z teguły się nie tłumacze bo to nic przyjemnego to mam ochote strzelić komuś w pysk. I wcale nie uważam, że brakuje mi więzi, bo mam wspaniałą więź z synem i nadrabiam stracony czas jak tylko mogę. Napisałam po krótce bo czasem czuję, że muszę się z tego wytłumaczy bo niektóre osoby nie rozumieja mojej sytuacji, ale gdy opowiem wszytsko co mi się przytrafiło patrza na mnie i moje dziecko zupełnie inaczej. Dlatego fajnie, że o tym napisałaś, chyba też bym musiała napisać o tym post, może w koncu ludzie daliby mi spokój jakby znali prawde? tylko, nie wiem czy mam odwagę aby opisywać moją historię i przezywać to od początku...

    Miły blog, na pewno będe zaglądać. Helenka cudowna no i imię któe miałam uszykowane w razie córki!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia. Ogromnie Ci dziękuję, że do mnie zajrzałaś i podzieliłaś się swoimi przeżyciami. Nawet nie staram się wyobrazić co przeżywałaś, pamiętając moje doły, choć moja historia miała znacznie łagodniejszy przebieg. Ja na pytania czy karmisz (bo prawie nigdy nie były dokańczane "piersią")? Zaczełam odpowiadać TAK!! Przecież nie głodze swojego dziecka!! A po co wdawać się w dyskusję i szczegóły, tłumacząc się z czegoś, co nawet nie jest naszą winą! Raz spotkałam się z opinią, że Helenka bardzo blada (odziedziczyła karnację po tacie - ja mam ciemną, więc widać różnicę) widać, że mama nie daje dziecku witaminek!! Och... tyle ułatwień w tym XXI wieku, a społeczeństwo nadal takie zacofane.

      Usuń
    2. No prawda jest taka, że nie ma co dyskutować. Ale wiesz co, nie chciałam o tym pisać na blogu ale chyba zrobie wpis o ten tematyce bo może wkońcu skończą się te głupie pytania. Nie chce tego tematu poruszać ale może poprostu ludzie zrozumieją i skoncza pytac. Miło mi, że Ty również t=do mnie trafiłaś i zapraszamy częsciej ;) ściskam

      Usuń
    3. Myślę, że będę stałą czytelniczką. Również pozdrawiam i mocno ściskam :)

      Usuń
    4. Natalio, historia przerażająca, ale z jakim szczęśliwym zakończeniem. Powiem Ci tylko tyle: Jesteś Wielka! Zdrówka dla Was :)
      To pisałam ja, ta co pierwsza dodała komentarz ;)
      Spokojnej nocki, pozdrawiam Kanka.

      Usuń
    5. tak to właśnie jest w tych szpitalach, nagonka, nagonka i jeszcze raz nagonka, nie karmisz- zlinczują, zaszczują. u mnie było to samo- matki nie karmiące piersią musiały liczyć się z przykrymi komentarzami, pogardą w oczach, który mamy wiek- ja pytam?! Ja miałam to szczęście, że karmiłam młodego przez 6 miesięcy, potem odstawiłam sama, bo miałam już dość. Po kryzysie laktacyjnym w 3 miesiącu i tak dokarmiałam mm na noc, a lekarka wszytkowiedząca pytała "po co?!" Hmmm, niech pomyślę. Może dlatego, że młody wyje do 2 w nocy z głodu, bo mu nic nie leci z maminego "niekapka"? Temat wciąż kontrowersyjny, a wcale nie powinno tak być.

      Usuń
  5. Szkoda, że nie mogłam przeczytać Twojego wpisu pół roku temu :) Tak, tak.. ja też do tych mam należę, które z przyczyn niezależnych od siebie karmiły butlą. I mimo tego, że do 5 miesiąca mój synek był dokarmiany mm, własny pokarm mogłam podawać jedynie butelką. A butelka w buzi kilku tygodniowego malca wzbudza wiele kontrowersji.. w moim przypadku pytanie brzmi zawsze 'Nie karmisz piersią?'.. pierwsze co mi się ciśnie na usta, to kolokwialne 'a co cię, to k...a g..no obchodzi!'. Lecz z cierpliwością odpowiadam: Nie, już nie. I powstrzymuję się z całych sił, by nie zacząć się tłumaczyć, by nie zagłębiać się w tę całą traumatyczną dla mnie historię. Przez tą presję w podręcznikach, szpitalach, internecie jest nagonka na te wszystkie mamy, które karmią dziecko butelką. I szkoda, bo 90% z nich nie wybrała tego lecz sytuacja je do tego zmusiła. A te 10%, które z nieznanych nam przyczyn zdecydowało się nie karmić piersią.. czy to wyznacznik matczynej miłości?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :) Z przyjemnością jeszcze dziś dodam Cię do obserwowanych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym czytała o sobie... Jedyna różnica to ta, że karmiłam moją małą przez 3mc. Cieszyłam się przez 2... niestety ostatni miesiąc to łzy i krzyk. Mała się nie najadała, ja płakałam z poranionych piersi, a w ostateczności dostała butlę. Komentarze innych sprawiły, że popadłam w depresje, mąż nie zauważył, bo radziłam sobie ze wszystkimi obowiązkami (oprócz własnych emocji).
    Przyczyną "zaniku" mleka była również wysoka anemia. Teraz mam zdrową, silną 7mc córę! Dowód na to, że MM nie jest złe ;))

    ' dodaję do obserwacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro mi, że spotkałyście się ze swego rodzaju nagonką w szpitalach i swoim otoczeniu. Nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego ktoś narzuca komuś, jak ma postępować... U mnie było zupełnie inaczej. Teraz karmię piersią, ale pierwszy tydzień swojego życia Lidka przeżyła jedynie dzięki mleku modyfikowanym i butelce. Już w pierwszej dobie zauważyłam, że nie mam ani trochę pokarmu, chociaż córka wisiała na cycach godzinami. Poprosiłam więc o butelkę i mleko, a pielęgniarki poinstruowały mnie, że (chcąc walczyć o własny pokarm), powinnam najpierw przystawiać dziecko do piersi, a dopiero potem nakarmić z butelki. Ponad tydzień takiej walki i udało nam się przejść na własny pokarm. Ale gdyby się nie udało, trudno - ważne, że kocham swoje dziecko i zajmuję się nim jak umiem. A czym je karmię? A co to kogo obchodzi!! Dziś czasem zazdroszczę mamom karmiącym butelką, że mogą zostawić dziecko z ojcem czy kimkolwiek innym i załatwić swoje sprawy. Ja muszę się nakombinować, żeby to zrobić. Teraz już łatwiej, kiedy Lidka ma prawie 8 mies. i je inne rzeczy, ale latem w upały karmiłam ją co godzinę (nie przesadzam) i czułam się jak mleczarnia czynna 24 na dobę... Przez 5 miesięcy byłam więźniem we własnym domu...dopiero rozszerzenie diety pozwoliła mi wyjść z domu bez dziecka. Oczywiście wszystko dla córki, ale jak ktoś nie może czy nie chce - żaden problem jak dla mnie!! Także są plusy i minusy obu rodzajów karmienia. Nocami też tylko ja wstaję, bo mąż nie ma przecież piersi! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja Helenka zupełnie nie chciała być przy piersi. Pokarm wywoływałam sobie laktatorem!! Pielęgniarki się podśmiechiwały, a mnie się udało. Niestety los tak chciał, że musiałam zrezygnować. Ale słuchajcie dziewczyny, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem ;) najważniejsze, żeby dotrzeć do osób podobnych do nas, żeby wiedziały, że nie były lub nie będą same z tym problemem, tylko, że takie historie czasem się po prostu zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja karmię od początku piersią, ale na samym początku w szpitalu również musiałam córkę dokarmiać, bo widziałam, że była głodna. Pielęgniarki nic nie mowiły, ale po minach było widać, że im się to nie podobało. Na dodatek miałam też problem z prawidłowym przysatwieniem do piersi i jedna z pielęgniarek łapiąc pierś śmierdziała papierosami tak, że mnie brało na mdłości. Na szczęście do teraz karmię piersią i poza zapaleniem piersi w 3 tyg. karmienia nie miałam innych problemów. Pozdrawiam wszystkie mamy cyckujące i karmiące butlą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też była taka pielęgniarka - stara panna - śmierdząca papierochami. nikt jej nie lubił, bo to typowa "strzykawa". Więc kolezanka z sali zagadała do niej i mówi, że jest tak dobra, że pewnie uwielbia dzieci.
      Ona na to - No co pani? nienawidzę!!
      A koleżanka mówi - to skąd taka praca? Pielęgniarka się zreflektowała i na to - Hmm tzn. lubię ją, lubię....
      Brak słów!!

      Usuń
  10. W szpitalu to samo, nikt nie pomógł, później to samo sama musiałam szukać informacji jak dopadł mnie kryzys laktacyjny. Ja karmię piersią, ale doskonale rozumiem Matki, które nie karmią, sama przeżyłam kryzys laktacyjny (możesz o tym tu przeczytać http://polkamatkaa.blogspot.com/2014/03/zarzadzanie-w-kryzysie-czyli-gdy-mleka.html) i wiem jak jest ciężko... teraz wstaje w nocy po 3-4 razy, wiem od koleżanek, że czasami piersi bolą i płakać się chce... Moja Siostra wychowała dwie Piękne Córki na mleku modyf. Głowa do góry Matki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest niezrozumienie innych ludzi, a nawet matek, które nigdy nie miały problemu z karmieniem. Ostatnio usłyszałam, że to normalne, że Helenka ostatnio choruje, bo przecież nie była karmiona mlekiem matki. Ja uważam to za bzdurę, bo mam koleżanki, które karmiły dzieci, a ich dzieci były jeszcze mniej odporne niż Helenka, która 8 miesięcy przeżyła bez drobnego katarku, dopiero po przebytej ospie wszystko zaczęło się jej łapać.

      Usuń