Post powstał zainspirowany wydarzeniami, które nie tak dawno temu mnie spotkały, a są solą w moim oku. Chyba muszę się wygadać, bo to zwykle mi pomaga, a Wy jesteście tak miłym gronem moich słuchaczy. Byliśmy na grillu u znajomych, świetna zabawa, piękna pogoda, a Helenka szczęśliwie brojąca z dziećmi. W pewnym momencie, jako osoba mająca nie tak dawno temu styczność z oddziałem położniczym, zostałam zapytana przez osobę będącą tuż przed rozwiązaniem, o warunki w naszym szpitalu. Odpowiedziałam, że warunków nie ma... Idąc tam nie oczekiwałam, że poczuję się jak w pięciogwiazdkowym hotelu, ale nie sądziłam, że spotkam się tam z aż taką znieczulicą i wyładowywaniem przez personel medyczny swoich negatywnych emocji na pacjentkach, które u progu macierzyństwa, kiedy to hormony biorą górę potrzebują wsparcia, a spotykają się z niechęcią w udzielaniu pomocy i z słowami, które już chyba zawsze będą wybrzmiewały w mojej głowie...
środa, 6 sierpnia 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Little Rock Queen na koncercie...
Wspominałam dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w pięknej baśniowej krainie początków mojego macierzyństwa, które bywały kolorowe... Hmmm ale bywały też czarne, tak dla równowagi, jak to na Rockowe dusze - moją i mojego szanownego małżonka przystało - we wpisie zatytułowanym Little Rock Queen, że rodzice Helenki dbają ogromnie o jej gust muzyczny, coby pokrywał się z "ichniejszym" gustem.
piątek, 1 sierpnia 2014
Wakacje w Międzyzdrojach I
Nasze wakacje w Międzyzdrojach trwały dziesięć dni. Były to dni pełne słońca, dobrych humorów i radości ze wspólnego odkrywania zakątków Zachodniopomorskiego wybrzeża, bo oprócz plażowania staraliśmy się zwiedzić pobliskie atrakcje turystyczne. Przywieźliśmy stamtąd mnóstwo zdjęć, które z pewnością pomogą nam zapamiętać te cudowne wakacyjne chwile. Szum morza, piasek, delikatna bryza i wysokie fale to cechy bałtyckiej plaży, które sprawiają, że co roku mam ochotę tam wracać... i wracać... Mogłabym spędzać tak - Zatracając się każdą wolną chwilę.
wtorek, 29 lipca 2014
Szczepienie MMR
Byłyśmy dziś z Helenką u lekarza - celem szczepienia MMR. Troszkę przeciągniętego, bo planowane miało odbyć się zaraz po 10 maja. Zwłoka spowodowana była trzema czynnikami: po pierwsze moim lękiem przed tą szczepionką, o której naczytałam się w "Internetach", po drugie czterotygodniowym katarem, o nieznanej jego przyczynie, który według mojej lekarki był przeciwwskazaniem (chwała Ci Chryste), po trzecie naszym wyjazdem i ewentualnym odczynem poszczepiennym w jego trakcie, którego chciałam uniknąć. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Tak więc...
Ciężki powrót do codzienności...
Ech, zamierzam kiedyś wrócić - ba chciałabym
nawet całkiem szybko - oczywiście do blogowania, tylko ciężko złapać
stary rytm dnia codziennego po takim długim wypoczynku. Macie jakieś
gotowe rozwiązania na spięcie dupki, wzięcie się w garść i pokonanie ogólnego niechcieja??
środa, 9 lipca 2014
Kierunek - Międzyzdroje.
Kochani!
Dziś wpadam tylko po to żeby powiedzieć, że żyjemy, co więcej mamy się całkiem dobrze - ogarnięci gorączką przygotowań do naszego piątkowego wyjazdu. I pamiętamy też o Was!! Helenki walizka prawie już spakowana... niestety okazało się, że jest za mała i chyba będę musiała jej użyczyć kawałek miejsca w swojej... co oznacza, że niestety trzeba będzie ograniczyć ilość moich ubrań... z czego zadowolona nie jestem. Ehh, chciałabym mieć w życiu tylko takie problemy ;)
czwartek, 26 czerwca 2014
Dlaczego mężczyźni nie słuchają...
Dzisiejszy wpis powstał po przeczytaniu książki pt. "Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie potrafią czytać map" Allana i Barbary Peace. Lekturę otrzymałam od znajomej, która nie mogła już słuchać moich
narzekań na dziwne - mało kobiece - zachowania mojego męża.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie potrafi robić kilku rzeczy na raz, kiedy mi przychodzi to bez trudu. Dlaczego tak często mam wrażenie, że mąż mnie nie słucha i przytakuje tylko dla świętego spokoju, myśląc, że tego nie zauważę. Dlaczego ja widząc go po pracy chciałabym mu opowiedzieć cały nasz dzisiejszy dzień, z dokładnością do najdrobniejszych szczegółów, a on zbywa mnie zdaniem: "Było ok". Dlaczego podczas rozmowy telefonicznej prowadzonej przez mojego męża musi być w pomieszczeniu cisza, w przeciwnym wypadku mąż wychodzi kontynuować rozmowę do innego pokoju... Na pewno coś przede mną ukrywa!! Dlaczego spotykając parę znajomych ja potrafię opisać w co byli ubrani, jak uczesani, wyczuć, że byli po dopiero co odbytej kłótni, a on żadnej z tych rzeczy nie zauważył... Gdzie on ma oczy, gdzie jego spostrzegawczość, intuicja?
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Dzień Ojca...
Dziś po raz drugi w życiu Helenki będziemy świętować Dzień Ojca. Cieszę się, że wybrałam dla Helenki najlepszego tatę na świecie... Tak, tak... to moja zasługa ;). Cierpliwego, troskliwego, wspierającego dobrym słowem, czynem lub gestem, ale przede wszystkim bardzo kochającego, a cóż ważniejszego jest od miłości??
wtorek, 17 czerwca 2014
Od jutra...
O rany jak nas tu mało... Dziękuję Wam, że pomimo tego i tak tu codziennie zaglądacie... widzę to w statystykach i jestem ogromnie wdzięczna. Podczytuję często inne blogi parentingowe i wpadam w kompleksy... Nie potrafię zupełnie podczas tak pięknej pogody, którą mamy za oknem zorganizować sobie chwili na to żeby usiąść i wstukać coś na bloga... A inne mamy potrafią dodawać nawet kilka wpisów dziennie... Co u nas? Przechodzę na dietę cud... (Będę jadła wszystko, w dużych ilościach i... cudem będzie jeśli schudnę). "Od jutra"... Bo jak to mówię:
"W gruncie rzeczy jestem bardzo szczupła, tylko skrzętnie ukrywam to pod zbędnymi kilogramami"...
piątek, 13 czerwca 2014
Dziecko w podróży.
I w końcu jest... Zdecydowałam się na nią. Oto nowa kategoria bloga - Dziecko w podróży. Wpisów o naszych podróżach z pewnością będzie przybywać, w końcu wakacje tuż, tuż, postanowiłam więc zebrać je w jednym miejscu. Zatem klikajcie i nabierajcie ochoty na własne podróże z dzieckiem.
A dziś zdjęcia z Zakopanego, które pokazują, że nie tylko przemierzaliśmy górskie szlaki, jaskinie i ścieżki rowerowe. Czasem też wypoczywaliśmy, a nawet jedliśmy w takt góralskiej muzyki granej do kotleta!! To już ostatnia część fotografii z cudownie spędzonej Majówki. Najchętniej wróciłabym tam z powrotem, ale nie załamuję się, bo już wkrótce czeka nas kolejny wyjazd, tym razem nad morze. Międzyzdroje szykujcie się, bo przybywamy.
Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie.
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.
wtorek, 3 czerwca 2014
Jaskinia mroźna... czyli Majówki część trzecia.
Pisząc posty o naszym Majowym pobycie w Zakopanem (klik i klik) zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam założyć nowej kategorii na blogu. Coś na wzór "Podróże z dzieckiem" czy też "Dziecko w podróży"... Tak, żeby było Wam łatwiej odnaleźć wpisy o miejscach, które warto odwiedzić, które są bardzo atrakcyjne i przyjazne dla dzieci, bezpieczne, a jednocześnie tanie i niewymagające od rodziców krzepy ;) O dzieci jestem spokojna, bo one rodzą się z taką krzepą, o której rodzice mogą tylko pomarzyć :) Co myślicie o takiej kategorii? Byłby ktoś nią zainteresowany? I wreszcie jaką nazwę zaproponowalibyście? Chciałabym żeby była krótka lecz treściwa...
Dziś relacja z trzeciego dnia naszego wyjazdu. Pogoda pozostawiała wiele do życzenia, jednak postanowiliśmy nie łamać się, ubraliśmy się ciepło, założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe i obraliśmy kierunek - Dolina Kościeliska i położona w niej Jaskinia Mroźna... Nie przeraźcie się jej nazwą, w jaskini panuje stała temperatura 6 stopni Celsjusza.
http://www.sktj.pl/epimenides/tatry/mrozna_p.html |
piątek, 30 maja 2014
Rowerem przez świat... czyli Majówki część druga.
Od naszej Majówki w Zakopanem minęło już trochę czasu, jednak uwielbiam wracać do zdjęć zrobionych podczas tych wspólnie spędzonych chwil i chciałabym podzielić się nimi również z Wami. Pierwszą porcję zdjęć mieliście okazję zobaczyć tutaj, dziś pora na kolejną dawkę - zdjęcia z naszej wycieczki rowerowej po Dolinie Chochołowskiej.
poniedziałek, 26 maja 2014
wtorek, 20 maja 2014
Majówka w Zakopanem
ulica Krzeptówki |
piątek, 16 maja 2014
List do Helenki...
Helenko!
Jesteś
naszym prawdziwym Skarbem - najpiękniejszym, najmądrzejszym i
najdroższym. Dopiero przy Tobie nasze życie nabrało prawdziwego sensu.
Jesteś taka malutka, a potrafiłaś nauczyć nas tak wiele - patrzeć na
świat optymistycznie, nie wybiegając zbyt daleko w przyszłość. Kiedyś tu i teraz
dla nas nie istniało. To ty nauczyłaś nas cieszyć się najdrobniejszymi
szczegółami, które otaczały nas przez całe życie, a dotąd były dla nas
niedostrzegalne. Dzięki tym umiejętnościom każdego dnia czujemy, że
jesteśmy naprawdę szczęśliwi - bez stawiania sobie celów, po których
zdobyciu stawialiśmy sobie kolejne i kolejne, nie czując się nigdy
spełnionymi. To przy Tobie uczymy się dostrzegać to co dotąd było dla
nas niedostrzeżone, osiągać to co dotąd było nieosiągnięte, śmiać się z
tego co nas śmieszy i płakać kiedy czujemy się smutni. To ty uczysz nas,
że nie należy bać się okazywania uczuć, emocji i bycia szczęśliwym...
Twoje uśmiechnięte oczy i usta są najpiękniejszym widokiem ze
wszystkich, które było nam dane zobaczyć... Bardzo Cię kochamy i...
dziękujemy Ci, że jesteś!
Rodzice...
środa, 14 maja 2014
Rok w błysku fleszy...
Przyszedł czas na fotorelację pierwszego roku życia naszej Helenki. To nieprawdopodobne jaka była kiedyś malutka, kruchutka i delikatna. Dziś kroczy już o własnych siłach na czworakach lub z niewielką pomocą kochających ją ogromnie rodziców - na własnych nogach. Od wczoraj została też przez nas zakolczykowana, wygląda pięknie i dziewczęco, a ja może w końcu przestanę słyszeć głosy:
- Oooo jaki śliczny...To chłopczyk, prawda? Od razu widać, że tak...
- Nie, dziewczynka.
- Oj, a wygląda zupełnie jak chłopczyk.
- WTF??
poniedziałek, 12 maja 2014
Idealny bucik dla małej stópki.
Prosiłam Was kiedyś za pośrednictwem Fb o radę dotyczącą wyboru pierwszych butów dla Helenki. Wspominałam, że Helenka jeszcze sama nie chodzi, ale z naszą pomocą przemierza coraz dłuższe dystanse. O ile w domu może chodzić na bosaka, bo to dla małych stópek najzdrowsze, o tyle podczas spacerów chcieliśmy zapewnić jej jak najbardziej komfortowe obuwie - lekkie, elastyczne, oddychające. Wielu z Was poleciło nam firmę Emel i ich buty Roczki jako idealne do nauki chodzenia.
sobota, 10 maja 2014
czwartek, 8 maja 2014
Kiedy za oknem plucha...
Dziś wpis o naszym pomyśle spędzania wolnego czasu w domu, kiedy za oknem pogoda deszczowa, a Helenkę rozpiera ogrom energii życiowej, z której w pewnym sensie się cieszymy, bo to oznacza, że nasze dziecko jest silne i zdrowe, ale którą my rodzice musimy jakoś poskromić, żeby nasz dom nie wyglądał jak po przejściu tornada i nie został wyrwany ze swych fundamentów.
poniedziałek, 5 maja 2014
Prawie... jak biźniaczki...
Wszyscy z własnego doświadczenia wiemy, że prawie robi wielką różnicę. Przecież nie można prawie dobiec do ubikacji, kiedy mamy ogromną potrzebę, nie można prawie zdać egzaminu maturalnego nie umiąc podstaw matematyki, nie można zdobyć dziewczyny/chłopaka - prawie...
Prawie to jedno z określeń oznaczających najgorszą porażkę życia taką, która jest bardzo bliska sukcesu, jednak tak bardzo od niego daleka, że boimy się przekraczać granicę "prawie". Ale czy musi tak być? Według mnie nie... Czasem prawie robi bardzo subtelną różnicę, taką, która sprawia nam wiele przyjemności, radości. Jednak trzeba mieć odwagę kroczyć drogą, która nie jest standardowa, która nie jest wyznaczona przez naszych współbraci, rówieśników, społeczeństwo. Ja staram się wchodzić na tę ścieżkę, mieć odwagę, by wyznaczać nowe trendy. Szczerze powiedziawszy robię to z egoistycznej potrzeby zaistnienia, zwrócenia na siebie uwagi, pokazania, że ja też jestem ważna. Tym z pewnością też jest dzisiejszy wpis.
wtorek, 29 kwietnia 2014
Wiosna, ach to ty...
Przyszła piękna wiosna, a wraz z nią czas spędzany na dworze. Mam poczucie, że troszkę zaniedbałam ten mój wirtualny "Zatracający się świat" kosztem świata realnego. To wszystko dlatego, że trwa konkurs, który staram się promować. Zbliża się długi majowy weekend, który chciałabym dopiąć na ostatni guzik przed wyjazdem, a na razie z przygotowaniami jestem w lesie. 10 maja organizujemy pierwsze urodzinki Helenki i praca wre oraz to, co pochłania najwięcej mojego czasu - wybór zdjęć z pierwszego roku życia Helenki do pamiątkowego albumu. Mamy ich "miliony, a nawet tuziny" jak głosi klasyk, a moje oczy wiedzą już co to oczopląs. Dlatego dziś nie rozpisuję się, nie tworzę rozprawki, elaboratu, etc., etc. Zostawiam Was - po prostu - z kilkoma wiosennymi zdjęciami.
piątek, 25 kwietnia 2014
U stóp Giewontu
Dziś słów kilka o naszych małych podróżach z cyklu "Cudze chwalicie, a swego nie znacie". Zakopane leżące u stóp Giewontu było celem naszej zeszłorocznej wakacyjnej podróży z Helenką. Był to nasz pierwszy kilkudniowy wyjazd z naszym niemowlaczkiem, mającym wtedy trzy miesiące. Krótko, bo zaledwie 4 dni, ale wystarczająco żeby odpocząć od domowego dnia codziennego, spędzanego wówczas przeze mnie na praniu małych ubranek, gotowaniu, sprzątaniu, karmieniu, przebieraniu i spacerowaniu. Było to dla mnie dużą odskocznią, tym bardziej, że mój cudowny pomocnik w postaci męża był ze mną cały czas - nieprzerwanie i nie wykręcał się od ojcowskich obowiązków.
środa, 23 kwietnia 2014
Dlaczego cierpimy?
Dzisiejszy post jest dalszym ciągiem wpisu "CZEGO naprawdę UCZY BIBLIA". Zachęcam Was do zapoznania się z nim, zanim przejdziecie do dzisiejszego tematu. Zadałam tam ważne pytanie dlaczego cierpimy? Miałam nadzieję, że ktoś pokusi się o odpowiedź, żeby skonfrontować ją z odpowiedzią z małej żółtej książeczki, którą dziś przytoczę. Niestety nikt nie odważył się udzielić odpowiedzi na to nurtujące nas od wieków pytanie.
Każdego dnia na naszym świecie umierają ludzie w skutek wojny, klęsk żywiołowych, chorób czy przestępstwa, inni tracą dach nad głową lub doznają innych niewysłowionych cierpień. Pytanie, które zadają sobie ich zrozpaczeni najbliżsi, brzmi: Dlaczego?
sobota, 19 kwietnia 2014
Wielkanoc
Z okazji Świąt Wielkanocnych życzymy Wam,
aby w czas Święta Paschy w Waszych sercach,
rodzinach i domach zagościła radość spokój
i wielka nadzieja oraz aby nastrój tych świąt
przybranych wiosenną radością i beztroską
utrwalił się w Waszych sercach na długi, długi czas
i pozostał z Wami także w poświątecznej codzienności.
Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie.
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.
piątek, 18 kwietnia 2014
Łapacz snów - dream catcher.
Na początku zachęcam Was do wzięcia udziału w konkursie urodzinowym Helenki, w którym do wygrania jest sporo pięknych nagród - tzw. grubych kąsków. Natomiast dziś pora na kolejny wpis z kategorii DIY, w którym pokażę Wam jak w prosty sposób można zrobić samodzielnie łapacz snów - piękną ozdobę pokoju dziecięcego. Pozostałe wpisy DIY znajdziecie tutaj.
Łapacze snów, zwane przez mojego męża łapaczami kurzu, pierwotnie tworzone były przez Indian z Ameryki Północnej z materiałów im dostępnych, czyli z kawałków wierzby, skrawków skóry, łyka, ścięgien i piór. Według indiańskich wierzeń wszystkie sny, muszą przejść przez sieć łapacza snów zanim trafią do naszej głowy. Złe sny, jako te wielkie i niezdarne, wpadają w sieć i grzęzną w niej, by pod wpływem promieni porannego Słońca wyparować wraz z rosą. Dobre sny, jako małe i sprytne przeciskają się i po piórze spływają delikatnie na śpiącego, uprzyjemniając mu odpoczynek. Mówi się też, że kolisty kształt jego ramy symbolizuje cyklicznie powtarzający się krąg czasu, Matkę Ziemię, cztery strony świata, w których żyją ludzie. Sieć wyobraża jedność rodziny z wszystkimi jej powiązaniami, zaś więzy – więzy rodzinne.
Obecnie dream catchery, są najlepiej sprzedającym się artykułem indiańskiego rękodzielnictwa. Mogą służyć jako ozdoba sypialni, amulet występujący w postaci biżuterii, a nawet tatuażu, nie trudno więc znaleźć je w sklepach z pamiątkami. Jednak najbardziej cieszy dream catcher zrobiony własnoręcznie. Większość materiałów, które wykorzystałam do wykonania własnego łapacza snów zamówiłam w pasmanterii internetowej Haftix. Potrzebne nam będą:
wtorek, 15 kwietnia 2014
Konkurs urodzinowy
Wielkimi krokami zbliżają się pierwsze urodziny Helenki. 10 - ty maja to nasz Wielki Dzień, w którym będziemy wspólnie z rodziną celebrować rocznicę przyjścia na świat naszego Skarbka, naszego małego pępuszka świata. Chcielibyśmy, abyście i Wy, nasi czytelnicy towarzyszyli nam w tym radosnym dniu, być może ciesząc się razem z nami, wspominając chociażby przez chwilkę o nas w myślach. W związku z tym, żeby Was jakoś zmotywować postanowiliśmy zorganizować dla Was konkurs, którego wyniki ogłosimy dokładnie 10 maja. Dzięki naszym cudownym trzydziestu jeden sponsorom wyłonimy nie jednego lecz wielu zwycięzców.
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
CZEGO naprawdę UCZY BIBLIA?
Dzisiejszy temat pewnie troszkę Was zaskoczy, ponieważ nigdy na blogu nie wypowiadałam się w kwestiach mojej wiary. Część z Was, która zna mnie osobiście, a mam nadzieję, że jest tu co najmniej kilka takich osób, wie, że wierzę... w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego...
Nie oznacza to z pewnością, że podchodzę do innych religii z poczuciem wyższości mojej wiary nad ich wiarą, z poczuciem pogardy. Bardziej oscyluję w rejonach dostrzegania tego, że każdy z nas wierzy w tę samą osobę Boską, tylko troszkę inaczej postrzeganą, mającą troszkę inne umiejętności i inaczej tłumaczone pochodzenie.
Około miesiąca temu, zastukała do moich drzwi para ludzi. Kobieta około dwudziestego roku życia, smukła blondynka, z pięknymi długimi nogami i długimi po pas blond włosami. Ubrana w koronkowe beżowe rajstopy, beżowe baleriny, i płaszczyk - czarny w niewielkie beżowe kropki..., i mężczyzna dwudziestokilkuletni, wysoki brunet w okularach, niezwykle przystojny... hmm - nie wiem jak ubrany... No nie sposób było odmówić im rozmowy, szczególnie matce będącej już od 10 miesięcy z dzieckiem w domu, łaknącej uwagi innych osób. Nasza znajomość rozpoczęła się bardzo niewinnie, od wręczenia mi ulotki, jaką zazwyczaj otrzymuje się od wyznawców Jehowy. Tak, tak, to oni rozpoczęli swój proces ewangelizacji...
Odwiedzali mnie odtąd około dwóch razy w tygodniu, niby niezbyt natarczywie, a jednak ciężko ich było spławić byle pretekstem, bo przecież oni znajdą czas na rozmowę w bardziej dogodnym dla mnie momencie, który sama mogę wybrać... A że nie miałam zamiaru umawiać się na takie rozmowy, przyjmowałam ich w progu mojego mieszkania i tam podejmowałam dyskusję dotyczącą mojej wiary.
Pewnego dnia dostałam od nich małą, żółtą książeczkę zatytułowaną "CZEGO naprawdę UCZY BIBLIA?". Jest to krótki poradnik, który pomaga znaleźć fragmenty w Piśmie Świętym, dające odpowiedź na nasze podstawowe, egzystencjalne pytania. Pierwsze z nich brzmi: "Dlaczego cierpimy?". Trudne pytanie, któremu stara się podołać Biblia... A Wy jak myślicie dlaczego?? Może ktoś z Was zna odpowiedź i chętnie się podzieli?
Już wkrótce powiem Wam co na ten temat możemy znaleźć w rzeczonym poradniku... Jesteście ciekawi??
Już wkrótce powiem Wam co na ten temat możemy znaleźć w rzeczonym poradniku... Jesteście ciekawi??
Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie.
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.
piątek, 11 kwietnia 2014
Szczawnica
Dziś kolejny wpis z cyklu "Cudze chwalicie, a swego nie znacie" czyli o naszych podróżach z niemowlakiem po Polsce. Pisałam ostatnio o chatce pod Niemcową. Tym razem wybór padł na Szczawnicę - miasto uzdrowiskowe w województwie małopolskim, położone w Beskidach Zachodnich nad potokiem Grajcarek będącym prawym dopływem Dunajca. Większa część terenu i zabudowy miasta zlokalizowana jest między pasmem Radziejowej (Beskid Sądecki) a Pieninami.
środa, 9 kwietnia 2014
Brak weny
Pierwszy raz odkąd prowadzę bloga dopadł mnie kompletny brak weny i lenistwo... Nawet to nie to, że w mojej głowie jest pustka, bo pomysłów mam sporo, część już rozpoczętych - czekających na finisz, część kotłujących się pod moją jeszcze rozczochraną dziś czupryną, tzw. sraczka pomysłów, która jak widać bywa niebezpieczna, bo nie chce mi się dziś na żaden z tych tematów pisać, a nawet nie mam idei jak je poprowadzić do ostatniej kropki.
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Trzydniówka - nie taki diabeł straszny...
Kilka dni temu na facebooku wspominałam, że Helenkę znów dopadło jakieś choróbsko. Wysoka gorączka, cieknący katar, nieustanny kaszel. Nauczeni doświadczeniem, które nabyliśmy początkiem stycznia, wiemy, że w naszej poradni rodzinnej dziecka nie wyleczymy. Zwykła chrypka nieprawidłowo leczona lekami antyhistaminowymi przerodziła się w dwutygodniowe zapalenie oskrzeli. Tym razem szybko pojechaliśmy do sprawdzonego lekarza i okazało się, że to wirusowe zapalenie gardła. Niestety tuzin leków do przyjmowania. Po kilku dniach Helenka czuła się już świetnie i nagle ni z tego, ni z owego pojawiła się znów gorączka, złe samopoczucie, wzmożony katar i kaszel, a po trzech dniach wysypka na całym ciele - zwłaszcza na brzuchu i plecach. Co się okazało - Helenkę dopadła trzydniówka.
czwartek, 3 kwietnia 2014
Little stars... DIY
Dziś w końcu obiecywany od wieków, a odkładany przez piękną pogodę - post z cyklu DIY. Odkładany, bo jak tu usiąść przed maszyną do szycia, jak za oknem tak wiosennie, słonecznie? No nie dało się, dopiero choroba Helenki i związane z nią uziemienie w domu, sprawiły, że przeprosiłam się z moimi materiałami, i ze wspomnianą już maszyną.
poniedziałek, 31 marca 2014
Zakupy, zakupy, zakupy...
W szafie Helenki pojawiło się niedawno "kilka" nowości. Chwalimy się więc naszymi nabytkami, bo nie wiem czy zdążę ją w to wszystko ubrać, żeby móc sfotografować, a przecież pamiątka musi być... ;) Niby nie jest to blog modowy, a Helenka nie jest małą szafiarką, jednak mama lubi dbać o zawartość garderoby Helenki i o jej wygląd. O kogo miałabym dbać jeśli nie o nią?
Oczywiście wszystko kupione po okazyjnej cenie, bo mama - urodzona buchalterka - nie lubi przepłacać... Część jest również prezentem od naszej rodziny, za co jeszcze raz dziękujemy :)
Nie przedłużając...Zapraszam :)
piątek, 28 marca 2014
Sam na sam.
Helenka jest moją ogromną miłością, nie wyobrażam sobie już życia bez niej. Wydaje mi się jakby była z nami od zawsze. Zupełnie nie pamiętam jak wyglądało nasze życie przed jej pojawieniem się. Myślę, że na pewno było cichsze, ale pewnie też smutniejsze, bez radosnych okrzyków zdumienia i ciekawości świata. Uważam, dzień 10 maja 2013 roku, w którym na świat przyszła moja silna, piękna i zdrowa córeczka, moja gwiazdeczka, tatusine oczko w głowie, za najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nie wyobrażam sobie chwili bez jej śmiechu czy płaczu, słodkiego powtarzania "mam mamę", a przed snem ze smokiem w ustach "ejo ejo ejo ej". A jednak mimo tej wielkiej miłości czasem potrzebuję chwili sam na sam z moim mężem. Bo i my musimy pielęgnować naszą miłość.
czwartek, 27 marca 2014
Siostro, basen...
Nie pamiętam kiedy ostatnio mogliśmy cieszyć się kąpielą w basenie, było to chyba trzy miesiące temu, a może jeszcze więcej, potem zaczęły atakować nas choroby - zapalenie krtani, zapaleni oskrzeli, aż w końcu ospa. Powiem szczerze, że troszkę bałam się reakcji Helenki na "dużą" wodę, przypuszczałam, że poprzednich naszych wizyt, choć odbywały się prawie co tydzień, po prostu już nie pamięta.
Nie pomyliłam się - nasza córeczka przywitała basen wielkim płaczem. Była przerażona tym, że otacza ją tyle wody, do tego bodźce w postaci wielu osób, krzyków, chlapiącej wody, fontanny - nie pomagały. Przycupnęłyśmy sobie w kątku basenu, mocno ją przytuliłam, całowałam, mówiłam, że bardzo ją kocham i nie musi się bać, bo mama nigdy nie da zrobić jej krzywdy. Tata, jak tylko potrafił - a robi to na prawdę genialnie - rozśmieszał Helenkę, łaskotał i już za chwilkę na jej małych usteczkach pojawił się uśmiech, a na twarzy wyrysowała się ciekawość. Do tego chęć pluskania sprawiła, że nasz pobyt na basenie sprawił jej wiele radości i przyjemności.
Wkrótce powstanie wpis o nowościach w szafie Helenki, a jest tego naprawdę sporo. Chyba muszę zacząć ograniczać swoje zakupowe zapędy. Znajdziecie w nim między innymi jej nowy kostium kąpielowy. Po naszej wizycie na basenie zdecydowałam, że moja Heleni jest już na tyle duża, że swój strój musi mieć!!
Powiedzcie mi jeszcze, pytam z ciekawości, czy któraś z firm produkujących pieluszki do kąpieli robi je w kolorze innym niż niebieski? Bo męczące było ciągłe poprawianie, że to dziewczynka - nie chłopczyk. Może strój nam pomoże - choć też niebieski, jednak to dwuczęściowe bikini.
Nie pomyliłam się - nasza córeczka przywitała basen wielkim płaczem. Była przerażona tym, że otacza ją tyle wody, do tego bodźce w postaci wielu osób, krzyków, chlapiącej wody, fontanny - nie pomagały. Przycupnęłyśmy sobie w kątku basenu, mocno ją przytuliłam, całowałam, mówiłam, że bardzo ją kocham i nie musi się bać, bo mama nigdy nie da zrobić jej krzywdy. Tata, jak tylko potrafił - a robi to na prawdę genialnie - rozśmieszał Helenkę, łaskotał i już za chwilkę na jej małych usteczkach pojawił się uśmiech, a na twarzy wyrysowała się ciekawość. Do tego chęć pluskania sprawiła, że nasz pobyt na basenie sprawił jej wiele radości i przyjemności.
Wkrótce powstanie wpis o nowościach w szafie Helenki, a jest tego naprawdę sporo. Chyba muszę zacząć ograniczać swoje zakupowe zapędy. Znajdziecie w nim między innymi jej nowy kostium kąpielowy. Po naszej wizycie na basenie zdecydowałam, że moja Heleni jest już na tyle duża, że swój strój musi mieć!!
Powiedzcie mi jeszcze, pytam z ciekawości, czy któraś z firm produkujących pieluszki do kąpieli robi je w kolorze innym niż niebieski? Bo męczące było ciągłe poprawianie, że to dziewczynka - nie chłopczyk. Może strój nam pomoże - choć też niebieski, jednak to dwuczęściowe bikini.
Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie.
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.
wtorek, 25 marca 2014
W poszukiwaniu wiosny
Nareszcie przyszła wiosna, dni z temperaturami przekraczającymi w słońcu 20 stopni, pozwalające na schowanie zimowych kurtek głęboko w szafie, na rzecz sweterków, bluz, wiatrówek, w których i ja i Helenka czujemy się znacznie lepiej. W końcu zimowe botki możemy zamienić na tenisówki, baleriny, czółenka czy wysokie szpilki, choć z tymi ostatnimi nie często mam do czynienia.
poniedziałek, 24 marca 2014
Cztery mamy...
W ostatnim tygodniu
pogoda nas rozpieszczała, wiosna przywitała się gorącym słońcem i bezchmurnym
niebem. Codziennie wychodziłyśmy na spacery, wystawiałyśmy buzie do słoneczka i
ładowałyśmy nasze endorfinowe akumulatorki. Spacery były tym bardziej
przyjemne, że spędzone w gronie moich trzech przyjaciółek z dzieciństwa. To
niesamowite, mieszkałyśmy na tym samym osiedlu, codziennie bawiłyśmy się, dorastałyśmy,
dzieliłyśmy się swoimi radościami, rozterkami, pierwszymi miłościami, uczuciami,
a teraz wszystkie mamy dzieci w tym samym wieku. Nasz kontakt urwał się na
wiele lat, a jednak w tym samym czasie zapragnęłyśmy zostać mamami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)