Kochani, jeśli weszliście dziś do mojej przestrzeni - zazwyczaj pełnej słodko - pierdzących przemyśleń - żeby przeczytać na dobranoc coś pogodnego, miłego i subtelnego, by Wasze sny były urocze i kolorowe, niestety muszę Was zawieźć. Ale ja też dziś się zawiodłam więc nie żal mi Was...
Po prostu jest mi ogromnie smutno i chcę się tym podzielić. Padło na Was. A podobno w kupie raźniej i kupy nikt nie ruszy... Otóż okazuje się, że świat nie jest sprawiedliwy. Hmmm, albo raczej to my, ludzie jesteśmy niesprawiedliwi, a to przykre, bo sami siebie krzywdzimy. Dziś po raz kolejny przekonałam się o tym. Ktoś może zapytać, czym jest ta sprawiedliwość? Czy sprawiedliwością jest to, żeby każdy miał po równo? Chyba nie...
Są ludzie, którzy harują jak woły, przez wiele lat, poświęcają mnóstwo godzin swojego krótkiego życia najważniejszej dla nich pracy, mało czasu spędzają ze swoimi rodzinami, przyjaciółmi, bo walczą o to żeby nazwano ich dobrym - w zawodzie, który okazał się ich pasją. Marzą głównie o tym żeby usłyszeć pochwałę. Są też tacy, którzy wiele starać się nie muszą, wystarczy im dobry garb, może i są nieźli, ale czy to wtedy jest istotne? Dążąc do sedna, czy jeśli obie grupy ludzi zostają docenione przez pracodawcę - możemy nazwać to sprawiedliwym, bo mają po równo? Chyba nie...
A co jeśli jesteś w tej pierwszej grupie - ludzi, którzy przedkładają pracę nad życie osobiste, ciągle doskonalą się, by być jeszcze lepszymi, mają nadzieję na stabilizację i godziwy zarobek, a tracą ją na rzecz tych drugich? Czy to możemy wtedy nazwać sprawiedliwością? Chyba nie...
Dziś właśnie mnie to spotkało... chyba nie muszę mówić, w której grupie ludzi się znalazłam. Od września kochani - pierwszy raz w życiu, mimo moich wielkich i usilnych starań podczas ówczesnej pracy - będę bezrobotna. Wyć mi się chce, więc wyję. Dziś mi wolno!! Nawet mąż dał mi pozwolenie. Po prawie 6 latach gorliwej, uczciwej pracy, zamiast zostać docenioną, zostałam zdegradowana. Mimo, że moje stanowisko nie zostało zlikwidowane, po urlopie rodzicielskim nie mam gdzie wracać. Więc słucham dziś cały wieczór Rodriguez - Cause i pocieszam się, że nie tylko ja straciłam w swoim życiu zatrudnienie.
Dziś wyję do księżyca, by jutro wstać pełną energii i chęci do działania. Wierzę, że to co mnie spotkało, nie dzieje się bez przyczyny. Dziś aż dwie osoby, które bardzo cenię za mądrość i umiejętność walki o to co dla nich najważniejsze, powiedziały mi, że ten ktoś u góry zamyka przed nami drzwi, żeby otworzyć okno, może to okno to szansa na coś lepszego. Ba, na pewno to szansa na coś lepszego. Mój mąż zadał mi dziś pytanie, czy nie sądzę, że ten dzień, który uważam za jeden z gorszych w moim życiu, może okazać się szczęśliwym dniem, zacznę działać, a nie trwać... Może to bodziec do podjęcia kolejnych ważnych decyzji w moim życiu... Hmmm to daje mi nadzieję na lepsze jutro. Teraz wracam do wycia, żeby wstać z uśmiechem, przepełniona energią.
Ciesze się, że mogłam ugościć Cię w swoim "Zatracającym się" świecie.
Będzie mi bardzo miło przeczytać kilka Twoich słów pozostawionych w komentarzu.
Zaradna kobieta z Ciebie! Dasz sobie rade! A oni niech żałują, ze stracili takiego cudownego pracownika!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę!! Chociaż mnie na razie bardziej boli ta strata niż ich samych...
UsuńZa jakiś czas spojrzysz za siebie i powiesz 'dobrze, że się tak stało' :) Obiecuję Ci to! Nic nie dzieje się bez przyczyny i nigdy nie dostaniesz więcej niż możesz znieść - pierś do przodu, głowa do góry. Jest gdzieś ktoś, kto doceni Twoje poświęcenie :)
OdpowiedzUsuńOj liczę na to, choć ja chyba sporo mogę znieść, bo przez całe życie byłam srogo doświadczana... liczę, że kiedyś w końcu jakiś limit osiągnę i mam nadzieję, że to właśnie dziś!!
UsuńTy dasz radę. Zobaczysz. To jest smutne i cholernie nie sprawiedliwe. Jest. Bo kobieta ma pod górkę kurka wodna i nikt nie powie że nie. I kobieta to pomimo delikatności musi mieć twardą dupe, głowę i serce. Ma w sobie tony sił i energii bo inaczej byłaby stracona. A i tak nie wielu to docenia. Nie mniej jednak moje motto życiowe to ZAWSZE PO BURZY WYCHODZI SŁOŃCE. I wyjdzie na Twoim niebie zobaczysz. Trzymam kciuki Kochana!
OdpowiedzUsuńTo trzymam się Twojego motta, dzięki za słowa otuchy, dziś wstałam z nową energią do działania. Co się wydarzy nie wie nikt, ale na pewno będzie dobrze, musi być!!
UsuńKochana...nie poddawaj sie bo masz wspaniala rodzine i musisz byc silna. Twoi bliscy chca widziec usmiechnieta i radosna dziewczyne. Ja jak mam dola albo stanie sie cos czego nie przewidywalam, zawsze mysle o ludziach ktorzy nie maja tak jak ja, nie maja domu, schronienia, i to co najwazniejsze...RODZINY i MILOSCI. A to ze jestes zaradna nie musze ci pisac...napewno szybko znajdziesz nastepna...W KTOREJ CIE NAPEWNO DOCENIA :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie za Twoje słowa, za ten komentarz. W moim zawodzie dość ciężko znaleźć pracę, bo to państwówka, a tam liczą się niestety dobre plecy... Ale trzeba być dobrej myśli, może nie wszyscy na ziemi są przekupni ;)
UsuńMnie też wyrzucili z pracy i to jak byłam w ciąży i też tylko dlatego że byłam głupia i pracowita, bo w przeciwnym razie poszłabym na skrócony urlop macierzyński po poronieniu i fala zwolnień uderzyłaby w kogoś innego :)
OdpowiedzUsuńNie warto poświęcać się dla korporacji, po prostu nie warto!
A ja dzięki temu że mnie wyrzucili rozkręcam własny biznes i jestem teraz dużo szczęśliwsza, więc Twój mąż na pewno ma rację! :)
Dziękuję za nadzieję, którą mi dajecie. Gratuluję odwagi i założenia swojego własnego biznesu, może i ja powinnam o czymś takim pomyśleć, a nie liczyć wiecznie na łaskę zatrudniającego...
Usuń