Post powstał zainspirowany wydarzeniami, które nie tak dawno temu mnie spotkały, a są solą w moim oku. Chyba muszę się wygadać, bo to zwykle mi pomaga, a Wy jesteście tak miłym gronem moich słuchaczy. Byliśmy na grillu u znajomych, świetna zabawa, piękna pogoda, a Helenka szczęśliwie brojąca z dziećmi. W pewnym momencie, jako osoba mająca nie tak dawno temu styczność z oddziałem położniczym, zostałam zapytana przez osobę będącą tuż przed rozwiązaniem, o warunki w naszym szpitalu. Odpowiedziałam, że warunków nie ma... Idąc tam nie oczekiwałam, że poczuję się jak w pięciogwiazdkowym hotelu, ale nie sądziłam, że spotkam się tam z aż taką znieczulicą i wyładowywaniem przez personel medyczny swoich negatywnych emocji na pacjentkach, które u progu macierzyństwa, kiedy to hormony biorą górę potrzebują wsparcia, a spotykają się z niechęcią w udzielaniu pomocy i z słowami, które już chyba zawsze będą wybrzmiewały w mojej głowie...
środa, 6 sierpnia 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Little Rock Queen na koncercie...
Wspominałam dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w pięknej baśniowej krainie początków mojego macierzyństwa, które bywały kolorowe... Hmmm ale bywały też czarne, tak dla równowagi, jak to na Rockowe dusze - moją i mojego szanownego małżonka przystało - we wpisie zatytułowanym Little Rock Queen, że rodzice Helenki dbają ogromnie o jej gust muzyczny, coby pokrywał się z "ichniejszym" gustem.
piątek, 1 sierpnia 2014
Wakacje w Międzyzdrojach I
Nasze wakacje w Międzyzdrojach trwały dziesięć dni. Były to dni pełne słońca, dobrych humorów i radości ze wspólnego odkrywania zakątków Zachodniopomorskiego wybrzeża, bo oprócz plażowania staraliśmy się zwiedzić pobliskie atrakcje turystyczne. Przywieźliśmy stamtąd mnóstwo zdjęć, które z pewnością pomogą nam zapamiętać te cudowne wakacyjne chwile. Szum morza, piasek, delikatna bryza i wysokie fale to cechy bałtyckiej plaży, które sprawiają, że co roku mam ochotę tam wracać... i wracać... Mogłabym spędzać tak - Zatracając się każdą wolną chwilę.
wtorek, 29 lipca 2014
Szczepienie MMR
Byłyśmy dziś z Helenką u lekarza - celem szczepienia MMR. Troszkę przeciągniętego, bo planowane miało odbyć się zaraz po 10 maja. Zwłoka spowodowana była trzema czynnikami: po pierwsze moim lękiem przed tą szczepionką, o której naczytałam się w "Internetach", po drugie czterotygodniowym katarem, o nieznanej jego przyczynie, który według mojej lekarki był przeciwwskazaniem (chwała Ci Chryste), po trzecie naszym wyjazdem i ewentualnym odczynem poszczepiennym w jego trakcie, którego chciałam uniknąć. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Tak więc...
Ciężki powrót do codzienności...
Ech, zamierzam kiedyś wrócić - ba chciałabym
nawet całkiem szybko - oczywiście do blogowania, tylko ciężko złapać
stary rytm dnia codziennego po takim długim wypoczynku. Macie jakieś
gotowe rozwiązania na spięcie dupki, wzięcie się w garść i pokonanie ogólnego niechcieja??
Subskrybuj:
Posty (Atom)